Inwestycja w dziecko- ile kosztuje?

Gdy cztery lata temu byłam w ciąży, kolega – szef redakcji ekonomicznej – położył mi na biurku raport o kosztach wychowania dziecka do 20 roku życia. – Zdecydowałaś się na naprawdę wieloletnią inwestycję, gratuluję! – zażartował.

Rzeczywiście. Z ekonomicznego punktu widzenia każde dziecko jest inwestycją. Co miesiąc rodzic płaci „składkę” – kupuje pieluchy, jedzenie, ubranka, zabawki (o droższych sprzętach nie wspominając). Ekonomiści oszacowali, że średni koszt utrzymania i wykształcenia dziecka do 20 roku życia wynosi około 160 tysięcy złotych. Są jednak opcje „gold” oraz „platinium” – w tej ostatniej w jednego potomka rodzice mogą zainwestować nawet ponad pół miliona złotych.

Wydatki na noworodka i małego niemowlaka to tzw. pan Pikuś. Kilkaset złotych miesięcznie (pieluchy, ubranka, ewentualnie mleko modyfikowane, jeśli mama nie karmi piersią, no i niezliczone ale na szczęście dość tanie akcesoria toaletowe i kosmetyczne). Oczywiście, na wstępie trzeba zainwestować więcej – to tak zwana opłata początkowa (wózek, fotelik, łóżeczko, pościel, wyprawka) – od tysiąca do kilku tysięcy w zależności od możliwości i „opcji inwestycji”. W najdroższej wersji trudno nawet określać poziom tej „opłaty wstępnej” – wszak są wózki za 10 tysięcy złotych, są meble dla niemowlaków po kilka tysięcy. Trzymajmy się jednak wyższych stanów średnich, tak jest bezpieczniej.

Wydatki rosną, gdy dziecko musi mieć opiekę. Poza wariantem darmowym (babcia) wszystkie inne opcje kosztują. Żłobek – 200-300 pln, publiczne przedszkole – 500 pln, ale prywatny klub malucha – już nawet 1,5 tysiąca. Niania, w zależności od regionu i miasta – od kilkuset do 2 tysięcy złotych miesięcznie. Z pieluch dziecko wyrasta, ale rodzice nie zaoszczędzą: zabawki, książeczki, przybory plastyczne – to wszystko kosztuje krocie. Miesięczny koszt utrzymania dziecka w wieku żłobkowo-przedszkolnym może wynieść od tysiąca (średnio) do 3 tysięcy złotych (bez większych szaleństw, o ile do takich nie zaliczamy niani czy prywatnego przedszkola).

Szkoła. Publiczna nie kosztuje „prawie nic”. W praktyce – sporo. Podręczniki – 300 pln, wyprawka – 500 pln, razem ze strojem galowym i sportowym, komitet rodzicielski, wydatki na dodatkowe zajęcia, na szkolne wycieczki, wypady do kina i teatru, składki na dziecięce imprezy urodzinowe. Do tego komputer (teraz już od pierwszej klasy standard), a więc i gry komputerowe. I może jeszcze konsola, bo przecież inni koledzy mają. Cały czas zabawki. No i wymiana mebli w pokoju, bo uczeń nie będzie spał w „przedszkolakowym” łóżku i musi mieć biurko. Wydatki miesięczne ciągle oscylują wokół 1 tysiąca złotych (szkoła publiczna). Bo jeśli dziecko posyłamy do szkoły społecznej lub prywatnej, musimy wydać przynajmniej tysiąc złotych więcej. Częściej – 1,5 – 2 tysiące więcej.

I ten poziom wydatków stopniowo rośnie do końca szkoły średniej. Ciężar przesuwa się z pozycji „zabawki” na pozycje „ubrania”, „pomoce szkolne”, „rozrywka”, „przyjemności”, „komputer”. Pojawiają się nowe wydatki – zajęcia językowe, kursy karate albo tańca towarzyskiego, obozy. Pod koniec inwestowania miesięczna „składka” wynosi już nie 500 czy 700 pln, ale dobrze ponad 2 tysiące. Poziom składki w wersji gold może oscylować wokół czterech tysięcy. W wersji platinum – pułap ustawiamy gdzieś w okolicy 10 tysięcy złotych.

Na szczęście, to tylko nieszkodliwa symulacja. Patrząc w oczy uśmiechniętego malucha rodzice szczerze wierzą, że gdyby tylko zapragnął, ofiarowaliby mu gwiazdkę z nieba, a nie tylko przyziemne dobra materialne.

Dziecko kosztuje bardzo dużo, tak czy inaczej. Również przy tej inwestycji obowiązują zasady zdrowego rozsądku. Nie dawajmy dziecku więcej, niż nas na to stać. Dziecko nie musi mieć dziesięciu najnowszych zabawek. I tak będzie się bawić jedną. Jeśli mamy możliwość ścięcia wydatków bieżących – róbmy to bez wyrzutów sumienia. Kupowanie ciuchów na wyprzedażach, z drugiej ręki czy nawet w secondhandach nie umniejsza naszej miłości do dziecka.

Bo najważniejszym elementem, decydującym o powodzeniu inwestycji, jest właśnie zbudowanie trwałej i szczerej relacji z własnym dzieckiem. Wtedy możemy mieć nadzieję, że gdy już przyjdzie czas określenia „stopy zwrotu”, otrzymamy to, co zainwestowaliśmy najważniejszego: serce.


Anna Kozłowska

Kreator stron www - szybka strona internetowa